Opis tego wynalazku już na blogu był ale dawno więc pokrótce przypomnę: były takie czasy, gdy nikomu do głowy by nie przyszło aby wodę kupować w sklepie. Wodę do picia miał wtedy każdy w domu, odkręcał kran i leciała. Bardziej wymagający przed wypiciem gotowali ją. I chłodzili.
Ale co, jeśli się pić zachciało na ulicy? Ano właśnie, wtedy szukało się saturatora. Nie wiem skąd sprzedawcy mieli wodę w zbiorniku, ale przypuszczam, że również z kranu. Saturator sprawiał, że woda stawała się gazowana a klient mógł wybrać "czysta czy ze sokiem".
Na zdjęciu nowoczesność - wcześniej wodę z saturatora nalewało się do "musztardówki" przechodniej - było kilka szklanek, opłukiwanych po użyciu w takiej mini-fontannie, także zamontowanej na urządzeniu. Potem w celu higieny zarządzenie wyszło, że można sprzedawać tylko w jednorazowych kubkach. I za kubek płaciło się osobno, ale można było kupić sama wodę do starego kubka. A byli i tacy, co kubki swoje nosili.
a'propos baneru" śpioszek 3-go maja 23": ja miałem sklep na 3-go Maja 18 ( w bramie) ale szlag trafił... kiedyś były lepsze czasy dla "mikrobiznesmenów"
OdpowiedzUsuńZachęcam do szerszej wypowiedzi ;)
Usuń